Co to znaczy, że dwulatek mówi
Jakiś czas temu opublikowałam plakat z hasłem: „pamiętaj, dwulatek mówi”. Otrzymałam mnóstwo wiadomości od rodziców. Wielu z nich nie zgadzało się z tym twierdzeniem, że dwulatek mówi, bo… dzieci ich koleżanek nie mówiły, kiedy miały dwa lata, a teraz studiują, bo chłopcy zaczynają mówić później, bo to jest bzdura itd. Dwulatek mówi. To nie jest bzdura. To jest jeden z etapów rozwoju. To jest fakt! Tylko co to znaczy, że mówi… niekoniecznie jest zdolny do opowiadania bajki. Ale od początku
Rozwój dziecka
Dziecko rozwija się pewnymi etapami. W skrócie i nieco wybiórczo potraktuję to zagadnienie. Zanim dziecko zacznie chodzić, musi stanąć, musi się spionizować. Zanim dziecko powie pierwsze zdanie, musi powiedzieć słowo, zanim powie słowo, gaworzy. Wszystkie dzieci na całym świecie w tym obszarze rozwijają się podobnie. Chyba że dziecko nie żyje wśród ludzi, nie ma styczności z językiem werbalnym, a historia zna takie przypadki, opiszę je jako ciekawostkę na końcu. Zatem naprawdę trudno znaleźć dziecko, które nie wypowiadałoby wyrazów, a nagle zaczęłoby mówić zdaniami. TO JEST MIT, który wciąż słyszę. Tak jak nie ma dziecka,które nie potrafiłoby się spionizować, a nagle zaczęłoby chodzić. Czy nie zmartwiłby Was dwulatek, który nie chodzi? Pewnie tak. To dlaczego tak wielu rodziców ( nawet niektórzy lekarze) bagatelizuje fakt, że dwulatek powinien mówić. Pierwsze słowa pojawiają się w tym czasie, co pierwsze kroki, czyli ok. 12 miesiąca życia (można liczyć 6 kolejnych miesięcy jako pewną normę). Jak to powiedziała moja koleżanka, logopedka Iweta Kozłowska – norma to wyznacznik potrzeb dziecka, a rodzic jest po to, by wspierać dziecko w jego potrzebach.
Na początek wyraz
Dziecko może mówić bardzo mało, niewyraźnie, dlatego też dla rodzica moment, w którym pojawia się pierwsze zdanie, to absolutny skok, zapamiętany jako chwila, w której dziecko zaczęło nagle mówić. Kiedy jednak nieco się zastanowimy, jestem przekonana, że znajdziemy jakieś tam wyrazy w słowniku malucha. I to nie jeden wyraz. Dziecko na początku mówi mama, tata, baba, dziadzia. Są to zwykle nazwy osób i przedmiotów z najbliższego otoczenia. Dziecko może mówić „pi” na picie, „opa” na skakanie, czy „hau hau” na pieska. To także wyrazy w jego słowniku. Później powstaje proste zdanie typu „mama oć” jako mama chodź lub wyrażenie dwuelementowe typu „hau hau tu”, czyli piesek tu.
Co może niepokoić
Jeśli dziecko mówi tylko po swojemu. Wypowiada potok niezrozumiałych dla nas dźwięków i sylab. Niepokojące jest, jeśli tylko mama rozumie słowa, które wypowiada dziecko. Nie jest normą, jeśli dziecko dwuletnie mówi tylko kilka słów. Nie jest normą, jeśli każde ze słów jest bardzo zniekształcane. Wyobraźmy sobie, że dziecko na samolot mówi „ojo”. Czekamy, ale obserwujemy, czy z czasem ta wymowa jest wyraźniejsza. Jeśli przez kolejne pół roku „ojo” nadal jest samolotem, przyjrzałabym się innym słowom, czy również są mocno zniekształcone i czy z czasem dziecko wypowiada je wyraźniej. Zachęcam do tworzenia słownika dziecka. To jest świetna pamiątka na przyszłość. Oczywiście też bez przesady z dokładnym spisywaniem słów. Jeśli zauważacie progres, to nie ma sensu. Dzieci na początku zniekształcają wyrazy i to nie jest nic niepokojącego. Ważne, by z czasem wypowiadały je właściwie. Kiedyś o tym dokładniej napiszę.
To nie wyścig ani tabela porównawcza
To prawda, że każe dziecko rozwija się w swoim tempie. Jednakże ten rozwój musi mieścić się mimo wszystko w pewnych ramach. Podczas gdy jeden dwulatek może mówić : „mama tu”, „mama da pi” – mama daj pić, to inny może już całkiem swobodnie z nami rozmawiać. I jedno, i drugie dziecko mieści się w granicach tej dość obszernej normy. Dziecko dwuletnie może mówić od kilkudziesięciu do kilkuset słów. Zaczyna budować zdania dwuelementowe, ale może już składać zdania pojedyncze rozwinięte. Dlatego nie ma sensu porównywać dzieci do siebie. Nie ma sensu prześcigać się w tym, jak wiele słów mówią nasze dzieci, a ile znajomych. Najważniejsze, czy nasz dwulatek w ogóle zaczyna porozumiewać się werbalnie.
Konsekwencje opóźnionego rozwoju mowy
Zbyt dużo dzieci przychodzi do logopedy za późno. Zwykle są to ponad trzyletnie przedszkolaki, czasem nawet czteroletnie będące na etapie dwuelementowych wypowiedzi a niekiedy wyrazów (poziom rocznego dziecka). Czy myślicie, że później łatwo wypracować normę dla trzylatka, czyli nauczyć go w miarę swobodnie porozumiewać się z najbliższymi? Nie jest łatwo. A jeśli przy okazji diagnozy odkrywamy poważniejsze problemy, nauka werbalnego porozumiewania się może okazać się naprawdę wyzwaniem i może mieć swoje konsekwencje w przyszłości.
Niemówiący dwulatek po latach kilku
Wyobraźcie sobie dwulatka, nazwijmy go Olek, który mówi kilka słów. Mama nie idzie do logopedy, bo „to chłopiec”, „pójdzie do przedszkola i na 100 procent się rozgada”. Mija pół roku.Olek nadal mówi kilka słów, nie łączy wyrazów w zdania. Bardzo szybko się złości. Mama usprawiedliwia to buntem dwulatka. I częściowo słusznie. Ale Olek też nie potrafi wyrażać swoich potrzeb, nikt go nie rozumie.
Olek w przedszkolu
Mija kolejne pół roku. Olek idzie do przedszkola. W przedszkolu nikt go nie rozumie. I pojawia się pierwszy problem. Na badaniach przesiewowych logopeda zwraca uwagę, że Olek ma problem z mową. Mama jeszcze stawia opór, bo Olek zaczął mówić więcej. Co prawda niewyraźnie, ale pojawiły się nowe słowa. Zresztą co to za wymyślanie, żeby z takim dzieckiem po logopedach chodzić. Wujek Stasio też podobno mówił bardzo późno, zaczął jak miał 5 lat i teraz jest chłop jak dąb i przecież mówi. Logopeda nalega, Olek ma jeszcze problem z motoryką małą. Rodzice nie zauważyli. Mają do tego prawo! Rodzic to nie terapeuta nie musi się na tym znać. W końcu mama pogłębia badania. Olek dużo rozumie, reaguje na imię, potrafi nawiązywać relacje z dziećmi, pomimo trudności z mową. Mowa jednak jest na poziomie początkującego dwulatka. Olek zaczyna składać proste dwuelementowe wyrażenia. Do tego problemy z motoryką małą, planowaniem motorycznym, brak pionizacji języka, infantylny typ połykania. Olek ma już 3,5 roku. Zaczyna terapie przed 4 urodzinami. Wtedy składa dwuelementowe zdanie. Częściej zaczyna używać czasowników. Kiedy ma cztery lata, już zadaje pytania. Mama mówi, że nawet zaczyna się trochę kłócić. W przedszkolu coraz lepiej go rozumieją. Pięcioletni Olek radzi sobie z mową całkiem dobrze. Składa zdania czteroelementowe. Pojawiają się jednak agramatyzmy, za dużo jak na jego wiek. Olek nie potrafi jeszcze swobodnie opowiedzieć historyjki. Z trudem werbalizuje związki przyczynowo skutkowe. Nie wymawia „sz, ż, cz, dż”, głoski syczące zmiękcza, l zamienia na „j” Dzieci wyklaskują sylaby, Olek ma troszkę z tym problem.
Olek w szkole
Olek potrafi opowiadać tak jak rówieśnicy. Zdarzają się sporadycznie błędy gramatyczne. Może ma troszkę mniejszy zasób słownictwa, ale stara się dorównać rówieśnikom. Rzadziej zmiękcza głoski syczące. Potrafi już wymawiać szeleszczące, niekiedy o tym zapomina i w mowie spontanicznej jeszcze nad tym pracuje. Nie zamienia już „l” na „j”, ale nadal ma problem z „r”. Olek ma trudność z głoskowaniem, a co za tym idzie także z czytaniem i pisaniem.
Terapia
Olek był w terapii przez cały czas. Olek nie do końca jest wymyślony. Miałam kontakt z takimi dziećmi, które miały stwierdzony opóźniony rozwój mowy w okresie przedszkolnym, ale problemy, niestety, występowały jeszcze w szkole. Oczywiście one miały swoje źródła, dzieci były poddawane dodatkowym terapiom. To już nie jest tak istotne dla rodzica. Najważniejsze, byśmy zrozumieli, że brak mowy może skutkować innymi trudnościami dziecka w kontaktach z rówieśnikami czy w nauce.
Oprócz mowy
Czy wiecie, że istnieje pewien procent dzieci, które mogą nie opanować języka? Nie straszę. To są fakty. Jeśli dwulatek nie mówi, a oprócz tego: nie reaguje na imię, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, nie wskazuje placem, nie rozumie poleceń, nie rozwija się prawidłowo i może to zwiastować znacznie poważniejsze problemy aniżeli opóźniony rozwój mowy. A mózg dziecka do 3 roku życia rozwija się najintensywniej i wcześnie podjęta interwencja może przynieść bardzo dobre efekty.
Happy end
Historia Olka i tak zakończyła się bardzo dobrze. Część rodziców niemówiących dwulatków słyszy zupełnie inne diagnozy. Nadal Was nie straszę. Opowiadam Wam, jaka jest rzeczywistość logopedy. W ubiegłym roku na ok. 20 bezpłatnych konsultacji logopedycznych – w dwóch przypadkach okazało się, że dziecko ma autyzm. Oczywiście na konsultacje zgłaszają się rodzice, którzy czują, że z dzieckiem jest coś nie w porządku. Wielu jednak z nich nie podejrzewa od razu, że to może być poważna diagnoza. Nie chce byście zrozumieli, że każde niemówiące dziecko ma aż takie problemy. To nadal na całe szczęście jest tylko niewielki procent poważniejszych zaburzeń, ale jednak jest. Nie można tego pominąć, uświadamiając rodziców o tym, że dwuletnie dziecko jest już w konkretnej fazie rozwoju mowy.
O dzieciach, które nigdy nie nauczyły się mówić
Istnieje okres krytyczny dla rozwoju, jednak precyzyjne określenie tego okresu nie jest łatwe. Nauka zna przykłady dzieci oddzielonych od środowiska ludzkiego – Izabellę i Geni. Izabella była nieślubnym dzieckiem głuchoniemej kobiety. Kiedy znaleziono dziewczynkę, miała sześć i pół roku i wydawała z siebie chrapliwe dźwięki. W tym czasie rozpoczęła naukę języka. W wieku ośmiu lat osiągnęła taki poziom jak jej rówieśnicy. Genia została znaleziona, kiedy miała prawie 14 lat. W ciągu prawie całego swojego życia przebywała w nieludzkich warunkach, a za każdą próbę wydania z siebie dźwięku była bita. Dziewczynka nauczyła się podstaw mówienia, ale jej postępy w porównaniu do Izabelli były bardzo powolne I nigdy nie nauczyła się posługiwać językiem tak biegle jak jej rówieśnicy. Historia zna również przykłady tzw. dzikich dzieci.
Tragiczny eksperyment cesarza
A znacie eksperyment cesarza Fryderyka II, który zlecił, by wybrać grupę małych dzieci i całkowicie i wychowywać je w całkowitej izolacji od mowy? Chciał sprawdzić, jakim językiem zaczną się posługiwać. Wg założeń eksperymentu dzieci miały zacząć mówić językiem biologicznym rodziców lub takim jak język pierwszych ludzi – Adama i Ewy. Dzieci nie przeżyły eksperymentu. Te przykłady to takie ciekawostki na marginesie. One potwierdzają, że języka trzeba się uczyć w interakcji.
Mam właśnie w domu takiego słabo mówiącego dwulatka (dokładnie dwa lata i 5 miesięcy). I za późno moim zdaniem zaczęliśmy terapię.
Co prawda mówi kilkadziesiąt wyrazów (w tym dzwiekonasladowczych), łączy je w proste zdania, ale ma też mowę swoista (jak powiedziała logopeda). Mówi dużo, szybko, ale bardzo po swojemu. Nawet ja muszę się domyślać i jeśli z kontekstu sytuacyjnego nie wynika to nie wiem co powiedział.
Jesteśmy w terapii, ale trochę ta terapia mnie niepokoi… Nie wiem czy jest prawidłowo prowadzona.