Dwulatek mówi. A jeśli nie mówi…? Poznajcie historie małych pacjentów

Imiona dzieci i pewne szczegóły dotyczące wieku czy płci mogą być zmienione. To jednak prawdziwe historie moich małych pacjentów.

Poznaj Lilkę

Lilka trafiła do mnie, kiedy miała dwa latka. Zaraz po bilansie dwulatka. Bardzo świadoma mama była zaniepokojona tym, że po pierwsze Lilka mówi tylko kilka słów, po drugie Lilka nie powtarza, a po trzecie lekarz powiedział, że Lilka ma niepokojące zachowania (kopała u lekarza i chciała uciekać). Poznałam Lilkę. Była troszkę nieufna, blisko mamy. Czy mnie to niepokoiło? Absolutnie. Typowy dwulatek. Po jakimś czasie  przebywania w gabinecie Lilka włączyła się w zabawę. Rzeczywiście, Lilka niewiele mówiła. Na wszystko, czego chciała, wołała „eeee”. I rzeczywiście Lilka często się złościła. Wiecie dlaczego? Bo czegoś chciała, ale mama nie zawsze wiedziała czego, bo coś jej przeszkadzało, ale nie umiała tego przekazać.

Zaczęłyśmy od prostych wyrazów, utrwalanych w zabawie, z pomocą gestów – to, tam, tu, daj itp. Mama Lilki już wiedziała, żeby nie nakłaniać jej do powtórzeń, bo najgorsze, co możemy robić w przypadku dziecka z opóźnionym rozwojem mowy, to naciskać „powiedz”, „powtórz”, „mama będzie zadowolona, jak powiesz” itp. Po ok. dwóch miesiącach terapii Lilka zaczęła składać pierwsze zdania. Dziś Lilka już pięknie opowiada.

Dziewczynka miała opóźnienie w  rozwoju mowy. Była w terapii zaledwie kilka miesięcy. Czy sama też dałaby radę rozwinąć mowę? Nie wiem, być może. Ale mama Lilki Wam powie, to co mnie – wolałaby nie testować. Niestety, nie każda historia tak się kończy.

Poznaj Leonka

Leonek trafił do mnie, kiedy miał trzy latka. W dokumentacji zapisałam, że mówił dokładnie: mama, tata, Lola – Ola, baba, oj, bam – reszta to był potok nieartykułowanych dźwięków. Język dla mnie niezrozumiały, troszkę rozumiała mama. Nikt poza nią. W przedszkolu też niewiele osób rozumiało Leonka. Całe szczęście był bardzo towarzyski i komunikatywny, dlatego dzieci go nie odrzuciły. Minęło pięć lat odkąd Leonek był u mnie po raz pierwszy. W terapii jest do dziś. Nie stwierdzono u niego żadnego zaburzenia. Był to opóźniony rozwój mowy, później dyslalia – chłopiec zniekształcał wiele głosek, zastępował je innymi. Teraz pracuje nad mową narracyjną, ma problemy z pisaniem i czytaniem. Nadal w mowie spontanicznej ma problem z głoskami szumiącymi.

Poznaj Kasię

Kasia trafiła do mnie, kiedy miała cztery latka. Mówiła wiele słów. Żadne zrozumiale. To były m.in. haa (szafa), iha (piłka), i(h)e (idę)  itp. Kasia budowała proste zdania dwuelementowe, potrafiła zaprzeczyć.  Komunikacyjnie było wszystko dobrze, choć mama miała wątpliwości. Bo Kasia często się złościła, bywało, że nie nawiązywała kontaktu wzrokowego. Kasia wstydziła się swojej mowy, złościła się, bo wiedziała, że wiele osób jej nie rozumie. Wykluczyliśmy problemy ze słuchem. Wywiad okołoporodowy był obciążony – doszło do niewielkiego niedotlenienia. Jednak dziecko rozwijało się prawidłowo. Oprócz obszaru mowy. Kasia swoje pierwsze słowa wypowiedziała ok. drugiego roku życia. Do trzeciego roku życia było ich (z relacji mamy) kilkadziesiąt i brak pierwszego zdania. Ono pojawiło się pół roku później. Kasia została zdiagnozowana po 4. roku życia – niedokształcenie mowy o typie afazji dziecięcej.  Kasia ma osiem lat. Nadal jest w terapii. Nadal ma duże problemy z realizacją mowy. Mówi wszystkie głoski, ale często dochodzi do ich zamiany (szereg szumiący zamienia na szereg syczący), nie wszystkie potrafi wypowiadać w mowie spontanicznej. Ma bardzo duże problemy z pisaniem. Ma problemy z czytaniem (zdecydowanie lepiej czyta „po cichu” w myślach, aniżeli głośno).  Ma trudności z mową narracyjną, czyli opowiadaniem. Wciąż pojawiają się agramatyzmy. Mama, nim zdiagnozowała córkę, wielokrotnie słyszała, że to „po  tacie”, który zaczął późno mówić, a teraz gada bez problemu. Mama i Kasia są objęte opieką psychologa.

Poznaj Julka

Julek trafił do mnie, kiedy miał skończone dwa latka. Mama wypełniła Inwentarz Rozwoju Mowy i Komunikacji. Wynikało z niego, że dziecko wymawia tylko „mama”, „tata” i naśladuje niektóre zwierzątka. Poprosiłam mamę o wypełnienie kwestionariusza, który opracowałam na potrzeby diagnozy i nie wynikało z niego nic bardzo niepokojącego. Dopiero podczas wywiadu okazało się, że nie wszystko w obszarze komunikacji jest prawidłowe. Fakt był taki, że dziecko mówiło niewiele. W kwestionariuszu mama zaznaczyła, że dziecko prosi o pożądane przedmioty, że bawi się w udawanie, bo udaje, że jeździ samochodami. Dopytywałam: jak się bawi. Okazało się, że jeździ samochodami po różnych powierzchniach, udaje, że trąbi. A jak prosi o rzeczy: bierze mamy rękę, kiedy czegoś chce. Po obserwacji dziecka nie miała już wątpliwości, że to autyzm.

Piszę to, bo nasze postrzeganie dzieci jako rodziców może być nieco mylne. Zupełnie inaczej będzie na dziecko patrzył specjalista czy wychowawca. To jest normalne. Zdaniem mamy dziecko bawiło się w udawanie, bo udawało, że jeździło  zabawkowymi samochodami. Zdaniem mamy dziecko prosiło, bo przecież brało jej rękę i prosiło o różne rzeczy. Mamę zaniepokoił głównie opóźniony rozwój mowy i całe szczęście. Rodzice dlatego zdecydowali się przyjść do specjalisty, chociaż mama słyszała opinię, że wymyśla i przychodzi za wcześnie, bo dziecko na pewno się rozgada. Rodzice nie byli przygotowani na taką diagnozę. Nie podejrzewali tak poważnego zaburzenia u dziecka. Niewiele wiedzieli o autyzmie, o jego objawach. Teraz walczą o to, by Julek funkcjonował jak najlepiej. I świetnie sobie radzą. Bardzo szybko podjęli terapię.

Chłopiec jest w przedszkolu. Zaczyna komunikować się werbalnie. Ok. 25 proc. dzieci z autyzmem może nie opanować zdolności mówienia.

Poznaj Adasia

Ta historia na długo zostanie mi w pamięci. Adaś trafił do mnie jako półtoraroczny maluszek. Mama telefonicznie poinformowała mnie, że dziecko mówi tylko kilka słów (co wcale mnie nie zaniepokoiło, roczne dziecko zaczyna przecież mówić pierwsze słowa, pół roku od tego czasu można traktować jako „pewną normę”, więc można pomyśleć: ma jeszcze czas, rozkręci się). Mama zaniepokojona była jednak jeszcze czymś więcej: chłopiec miał problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego, ze skupieniem uwagi, nie reagował na imię (dopiero za którymś razem), był bardzo ruchliwy (postrzegany przez bliskich jako niegrzeczny) i chaotyczny w tym co robił. Poznałam Adasia. Rzeczywiście kontakt wzrokowy ograniczony. Ale bardzo wpatrywał się w usta.

Zapytałam mamę, czy rozumie, co się do niego mówi. Mama twierdziła, że kiedy już skupi uwagę to rozumie : na przykład, jak mama mówiła, że daje pić, to chłopiec już szedł do kuchni, jak mama mówiła, że idą na spacer, przynosił buty, na hasło kąpiel brał swoje zabawki itp. Czy słyszał? Mama zapewniła, że tak, bo na dźwięk telefonu zawsze odwracał głowę, oglądał się też za karetką pogotowia.

Po godzinnej obserwacji dziecka nie miałam pomysłu na diagnozę. Fajnie się bawił, adekwatnie do wieku. Rzeczywiście często się złościł, był chaotyczny, nieco nadpobudliwy. Ale to za mało, żeby stwierdzić zaburzenie. Ale wiecie, co mnie najbardziej zastanowiło: na prośbę o przyniesienie butów, nie przyniósł ich. Na pytanie czy chce pić, nie pojrzał na butelkę. Wiele moich pytań pozostawało bez adekwatnej do wieku reakcji. Standardowo poprosiłam o wykonanie badania słuchu. Teraz już pewnie się domyślacie: ubytek słuchu 80 decybeli na jedno ucho, na drugie było mniej.

Ogromny szacunek dla mamy za czujność. Wszystkie problemy dziecka brały się z niedosłuchu. Pewnie nasuwa Wam się pytanie, jak to możliwe, że na pewne polecenia reagował tak dobrze? Kompensował sobie te trudności. Uczył się schematów. Zwykle o tej samej porze dnia była kąpiel, podobnie spacer, mama kiedy kazała przynieść buty, być może mimowolnie kierowała wzrok na miejsce, w którym buty są, dzieci z niedosłuchem są bardzo wyczulone na tego typu sygnały.

Każde dziecko inne

Dzieci niesłyszące nie gaworzą. Tak jest w zdecydowanej większości przypadków. Byłam na jednej z konferencji, na której mama opowiadała o swojej dorosłej już córce. Wspominała, że pamięta dokładnie jej etap gaworzenia, a nawet pierwsze słowo: mama. Gaworzenie było bardzo ubogie (zapamiętała, że były to ciągi sylab z głoskami dwuwargowymi), a słowo wypowiadane z trudem. Dopiero ok. drugiego roku życia dziewczynka otrzymała diagnozę. Była dzieckiem niesłyszącym.  Dziecko zdawało się gaworzyć prawdopodobnie dlatego, że  uważnie obserwowało ruchy ust. Pamiętajmy, każdy mały pacjent to indywidualny przypadek.

Opóźniony rozwój mowy może przynieść różne konsekwencje – problemy z wymową w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, problemy z czytaniem, pisaniem, głoskowaniem. Ale najpoważniejsze mogą okazać się te związane z rozwojem emocjonalnym. Dziecko, którego potrzeby nie są rozumiane, może czuć się podrzucone i może tracić poczucie bezpieczeństwa. Więcej na ten temat w kolejnym wpisie.

Podobne wpisy


4 thoughts on “Dwulatek mówi. A jeśli nie mówi…? Poznajcie historie małych pacjentów”

  • Alez mnie Pani wystraszyla… Moje dziecko posobnie jak to opisane nasladuje dźwięki autek i jezdzi po roznych powierzchniach i gdy czegos chce rowniez bierze mnie za reke ale to nie hest6dla mnie sygnał o diagnoze w strone autyzmu..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Close